Grafika, poradniki, muzyka, hobby
.

17.01.2013

10 najlepszych anime - styczeń 2013

Jako że zaczął się już kolejny rok, a ja przez ubiegły nie próżnowałam, postanowiłam podsumować swoje przeżycia w rankingu. Robiłam już ranking piosenek, teraz zajmę się anime. Tak, dokładnie. Ostatnimi czasy zaczęłam poświęcać japońskiej animacji nieco więcej uwagi, co mogliście zauważyć po recenzjach, jakie pojawiły się na moim blogu. Dzisiaj dowiecie się, w jakich anime gustuje, jakie wywarły na mnie największe wrażenie, a za jakimi nie przepadam.

10. Kuroko no basuke (Kuroko no basket)

Gatunek: sport, komedia, dramat
Widownia: shōnen

Możecie się śmiać, ale sięgnęłam po to anime w nadziei, że będzie to yaoi. W efekcie nie odnalazłam żadnego erotycznego podtekstu (a wiedzcie, że jestem w tym dobra), żadnego pocałunku, żadnego ukrytego lub mniej ukrytego yaoiowatego romansu - dosłownie: nic. Nie ukrywam jednak, że anime, którego akcja toczy się tylko i wyłącznie wokół sportu i rzadko cokolwiek dzieje się poza boiskiem, nawet mi się spodobało. Nie ukrywam, że autorzy anime dobrze oddali istotę sportu - jak bardzo naciągany i nienormalny by nie był. Spodobała mi się postać Kuroko - taki cichy, spokojny, dosłownie "niewidzialny". Nie odzywał się wiele, ale dało się go polubić.

Co mi się podobało?

Kolorowe włosy. fajny motyw, który symbolicznie oznaczał graczy z Cudownego Pokolenia i tym samym sugerował, że równie cudowny i utalentowany jest pewien czerwonowłosy, który w pokoleniu tym się nie urodził. A może właśnie się urodził?

Co mi się nie podobało?

Akcja toczyła się głównie wokół gry. Nie dowiedzieliśmy się niemalże nic o rodzinach nawet tych najważniejszych bohaterów. Anime było w gruncie rzeczy jednym, długim meczem. Nie ukrywam jednak, że - jak na mecz - było dość ciekawy. Chociaż momentami wydawał się bardzo abstrakcyjny - raz akcja toczyła się zbyt szybko, innym razem znów zbyt wolno. Gracze zdobywali tyle punktów, że osobiście sądzę, że osiągnięcie takiego wyniku byłoby nierealne. Mogę się mylić, ale takie jest moje zdanie.



9. Another

Gatunek: horror, tajemnica
Widownia: seinen

Recenzję tego anime mogliście przeczytać już na moim blogu. Bardzo mi się ono podobało, ale z upływem czasu zupełnie o nim zapomniałam. Nie zachowało się ono w mojej pamięci. Rysunki występujących w nim postaci nie przywoływały we mnie przyjemnych wspomnień, podobnie jak piosenka z openingu. Nie pamiętam już również większości imion. Podsumowując - anime było naprawdę bardzo dobre i godne obejrzenia, ale na dłuższa metę niczego z niego nie wyniosłam. Zastanawiacie się pewnie - czy nie za dużo wymagam od anime? W następnych punktach mojego rankingu dowiecie się, że są takie animacje, które spełniają moje oczekiwania.

Co mi się podobało?

Niemalże wszystko - począwszy od muzyki, przez bezbłędną kreskę, a na fabule i dość barwnych (na ile barwne mogą być "lalki", przygotowane przez twórców na pewną śmierć) postaciach kończąc.

Co mi się nie podobało?

Zdecydowanie zakończenie. Odniosłam wrażenie, że było niespójne, a nie zaskakujące. Tą dodatkową osobą miał być uczeń, a nie asystent wychowawcy. To w klasie miało brakować ławki, a nie w pokoju nauczycielskim. Wiem, że Japończycy bardzo lubią "omijać" większość możliwych rozwiązań i wybierać to, które wydaje się najbardziej zaskakujące, ale w tym wypadku zdecydowanie jestem na nie.



8. Haru wo daiteita (Embracing Love)

Gatunek: yaoi, drama, romans
Widownia: josei

Niezbyt popularny tytuł, a szkoda. Nie pamiętam już, jak dowiedziałam się o tym anime, ale nie żałuję, że je obejrzałam. Krótkie, bo chyba dwu-odcinkowe anime opowiada historię dwóch mężczyzn, którzy grali parę w filmie pornograficznym. Słodko, prawda? Filmy o aktorach pornograficznych (niekoniecznie czysto pornograficzne) to coś, co uwielbiam. W anime mężczyźni często się sprzeczali - ten, który otrzymał rolę uke był bardzo negatywnie nastawiony. Sytuacje, jakie miały miejsce przez te dwa odcinki doprowadziły jednak do tego, że dwaj panowie zostali parą i żyli długo i szczęśliwie.

Co mi się podobało?

Dziesięć punktów za pana reżysera. Słyszałam opinię na temat mangi i większość początkowo sądziła, że jest to kobieta. Na obrazku poniżej jest to pan w szarych włosach (tak, PAN). 

Co mi się nie podobało?

Nie będę się wysilać i napiszę, że nie znalazłam nic takiego. Ostatecznie jestem z tego anime bardzo zadowolona, oglądało się przyjemnie.



7. Sekai-ichi hatsukoi (The World's Greatest First Love)

Gatunek: yaoi, komedia, romans
Widownia: josei

Anime na podstawie mangi tej samej autorki, co "Junjō Romantica". Fabuła nie jest zbyt wygórowana, kreska niemalże identyczna, co we wspomnianym wcześniej anime. Ogólnie nie różni się zbyt wiele od "Junjō", co nawet mi się podobało. Nie zabrakło tu słodkich romansów, błędów z przeszłości, zacnej różnicy wieku między partnerami i słodkich misiów, z czego słyną mangi Shungiku Nakamury.

Co mi się podobało?

Słodki, "Junjō-owy klimat", zabawne teksty, które zostają w pamięci i słodki pan sprzedawca w księgarni.

Co mi się nie podobało?

Kreska. To samo tyczy się  "Junjō Romantica". Reszta jest lekka, przyjemna i łatwa w odbiorze.



6. Junjō Romantica

Gatunek: yaoi, komedia, romans
Widownia: josei

Jedno z pierwszych yaoi, jakie obowiązkowo musi obejrzeć początkująca yaoistka. Teraz, w wieku 18 lat z uśmiechem na twarzy wspominam to anime. Oczywiście, że nie jest ono specjalnie wygórowane  ale nie zmienia to faktu, że jest ono już klasyką gatunku. A na pewno będzie nią za kilkanaście lat. Podobnie jak wspomniane wyżej "Sekai-ichi Hatsukoi" jest łatwe w odbiorze i naprawdę pozostawia po sobie przyjemne wspomnienia, które zostają w młodej (lub nieco starszej) yaoistce na długo.

Co mi się podobało?

Postać Akihiko. Bogaty, przystojny, pisarz, zamulony, palacz, gej. Ideał, czyż nie? No, może z mojego opisu nie wynika... ale i tak go uwielbiam.

Co mi się nie podobało?

Irytująca postać Misakiego. Ten chłopak... dostał największe ciacho w całym anime, a i tak ciągle się przed nim bronił. No cholera, mógłby odpuścić wreszcie. Raz go kocha, raz nie. Na litość... A, no i kreska, jak w przypadku poprzedniego anime.




5. Shaman King

Gatunek: przygoda, dramat, komedia, shōnen 
Widownia: shōnen

Ach... czy wy też tak macie, że kiedy tylko słyszycie: "Otwórz oczy, za siebie spójrz, coś pięknego wokół stwórz. Świat ten nie jest taki zły, pozwól tylko marzyć i śnić.", to łza wam się w oku kręci, a przed oczyma staje wam dzieciństwo? Bądźmy szczerzy - kto z nas nie zaczynał swojej przygody z anime właśnie od "Króla Szamanów"? Anime było zabawne, przejmujące i piękne w swojej prostocie. W sam raz dla dzieci z przedziału 7 - 15 lat, którymi wszyscy przecież kiedyś byliśmy. 

Co mi się podobało?


Długo by wymieniać. Na pierwszy ogień na pewno pójdzie polski opening (tak, nie pomyliłam się), który był zdecydowanie o niebo lepszy od oryginalnego. Tak, tak, dokładnie. Zgodzicie się ze mną, prawda? Nie wiem, kto napisał i zaśpiewał ta piosenkę, ale jest cudowna. Odgłos dzieciństwa, ot co.
O, no i wątki yaoi, a jakże! Pamiętacie zapewne Rio (lub Ruy w wersji japońskiej) zauroczonego słodkim, zielonowłosym Lysergiem? A Rio i Billy (facet, który zawsze ich podwoził)? Jawne yaoi! Ale ja nie narzekam... 

Co mi się nie podobało?


Pewnie było coś takiego, ale nie chce mi się teraz doszukiwać błędów  Kocham to anime.




4. Durarara!! (DRRR!!)

Gatunek: akcja, supernatural, komedia
Widownia: shōnen

Recenzję tego anime dodam najpewniej niedługo w oddzielnym poście, gdyż obejrzałam je dość niedawno i bardzo chciałam podzielić się moimi odczuciami na jego temat z innymi. Musze przyznać, że początkowo spodziewałam się po "Durarara!!" czegoś zupełnie odmiennego - wojny gangów, strzelaniny i niepotrzebnie wplątani w to nastolatkowie. Całość okazała się jednak zupełnie inna, co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Można by powiedzieć, że obecność takich postaci jak Celty czy Saika była już nieco przesadzona, ale osobiście stwierdzam, że podkreśliły one stwierdzenie, że w Ikebukuro wszystko jest możliwe.

Co mi się podobało?


Wieczna wojna Izayi i Shizuo, Żółte Szaliki, Dolary, Simon od rosyjskiego sushi, Mroczny Motocyklista (kwestia tłumaczenia, może być kuroi baiku) i pani od "Zgubione i znalezione", czyli elementy składające się na ogólny obraz dzielnicy Ikebukuro. Wszystko bardzo fajne, przyjemne i klimatyczne. 

Co mi się nie podobało?


Chyba Anri. I to nie tylko dlatego, że jej oczy demonicznie się świeciły i miała w zwyczaju głaskać ludzi swoim słitaśnym, samurajskim mieczem. Zwyczajnie niepodeszła mi jako osoba.



3. Mirai Nikki (Future Diary)

Gatunek: akcja, psychologiczne, romans, supernatural, survival horror, suspense 
Widownia: shōnen

Anime, które poważnie oddziałowuje na psychikę, tyle powiem. Słodka Yuno w roli psychopatycznej morderczyni i głupiutki, załamany Yukiteru, któremu zmyślony bożek kazał zabijać. Do tego dziesiątka (a nawet i więcej, jeśli liczyć dwoje "Siódmych" i pięciu "Dwunastych", chociaż wiem, że z tymi "Dwunastymi" to tylko tak dla śmiechu) równie niezrównoważonych psychicznie graczy, którzy tylko czekają, aż inni użytkownicy pamiętnika zostaną zdemaskowani i będzie można się ich pozbyć.
Zdecydowanie przerażające było to, jak szybko akcja toczyła się pod koniec. Kto oglądał, ten wie, że za wydarzeniami ciężko był wtedy nadążyć. 

Co mi się podobało?


Postaci takie jak Uryuu Minene, Akise Aru, Nishijima i Dwunasty. No i Siódmi.

Co mi się nie podobało?


Pierwszy i Druga, ot co. Tak, wciąż rozpłakany Yukiteru i przerażająca Yuno to postaci, których bym się pozbyła. 



2. Death Note

Gatunek: tajemnica, detektywi, triller psychologiczny, supernatural triller, dark fantasy
Widownia: shōnen

Anime to raczej nie bez powodu cieszy się tak dużą popularnością. Sięgnęłam po nie dość niepewnie, ale już od początku byłam nim zachwycona. Do kreski nie można było się przyczepić, a fabuła była mistrzowska. Praca detektywów poszukujących przyczyny tajemniczych zgonów, przy których naprawdę nie było żadnych poszlak. Potrzeba było nie lada umysłu, aby znaleźć zabójcę. Tok jego rozumowania naprawdę mnie zadziwił i - jako detektywa z zamiłowania - dał mi wiele do myślenia. Spryt L był naprawdę godny podziwu, ale nie był wystarczający, gdyż Light również odznaczał się ponadprzeciętnym umysłem. Ale co ja będę tłumaczyć... chyba wszyscy wiedzą, o co chodzi.

Co mi się podobało?


Praca detektywów. Zwłaszcza to, że poszukiwany zabójca został w końcu przewodniczącym sztabu detektywów. Coś pięknego.

Co mi się nie podobało?


W wersji anime chyba nic, ale mogłabym powiedzieć dużo na temat opartego na podstawie anime filmu. Wiecie, że naprawdę przestraszyłam się Ryuka za oknem? 



1. Kuroshitsuji (Black Bulter)

Gatunek: akcja, czarna komedia, dark fantasy, supernatural
Widownia: 
shōnen



Ach, tak. "Kuroshitsuji" zawsze bezsprzecznie będzie zajmowało pierwsze miejsce na mojej liście. Anime było niesamowite: klimatyczna kreska, fantastyczne postacie, ciekawa fabuła i akcja. Postaci takie jak Sebastian Michaelis, Ciel Phantomhive czy Grell Sutcliff, a w drugim sezonie Alois Trancy i Claude Faustus to tacy bohaterowie, o których długo się pamięta. Widzicie? Nawet nie musiałam sprawdzać google'ach ich nazwisk. W tym anime wszystko zapada na długo w pamięć. Jest to obowiązkowa pozycja dla każdego otaku. Dodatkowo mangi i wręcz nieziemski musical na ich podstawie są bardzo godne polecenia. O tak, musical... słyszał ktoś o nim? Chyba napiszę o nim notkę.

Co mi się podobało?


Wszystko. Klimat, kreska, bohaterowie. 

Co mi się nie podobało?


Pentagramy (chociaż wiem, taki klasyczny pentagram powinien mieć chyba dwa rogi na górze). Są strasznie oklepane, mogli użyć czegoś ciekawszego.



A więc to byłoby na tyle. Jak widzicie, gustuję w yaoi i klasycznym shōnen. Nie trawię shōjō, jestem w stanie przełknąć lekkie shōjō-ai (się było w gimnazjum, się miało yuri na co dzień...). Jeśli macie coś godnego polecenia, piszcie śmiało. Szukam czegoś, co naprawdę zwali mnie z nóg.  (po więcej informacji zapraszam tutaj).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz