Grafika, poradniki, muzyka, hobby
.

29.12.2014

Otaku no nikki (#2) - Mangowiec to stworzenie stadne

Witam. Po długiej nieobecności przybywam do was z kolejnym postem z serii „Otaku no nikki”. Bez zbędnego przedłużania – przejdźmy do treści.

Nasza bohaterka ma teraz 16 lat. Nic się nie zmieniło, poza tym, że samotność zaczyna jej właściwie odpowiadać. Nie patrzy już z utęsknieniem na grupy „przyjaciół” rozmawiające ze sobą o niczym. Dużo lepszym zajęciem wydaje jej się zaszycie się w kącie i czytanie mangi, rysowanie lub po prostu słuchanie muzyki. Daje sobie radę, choć jest świadoma tego, że mogłoby być lepiej.

Mijają miesiące. Rodzice pozwalają naszej bohaterce pojechać na pierwszy konwent. Puszczają ją tam niepewnie, „na razie” tylko na jeden dzień, żeby zobaczyła jak to jest. Dziewczyna również jedzie tam przepełniona wątpliwościami, jednak już w kolejce do kasy poznaje innych mangowców, którzy okazują się dokładnie tacy, jak ona. Nie tylko pod względem zainteresowań, wyglądu czy sposobu mówienia – ich historie również wiele się nie różniły.

Konwent się kończy, dziewczyna wraca do domu, jednak jej komórka przepełniona jest numerami do nowych znajomych, z którymi z całą pewnością nie będzie chciała szybko tracić kontaktu. Odlicza dni do kolejnych wyjazdów, bierze udział w kolejnych konwentach, spotkaniach tematycznych czy nawet imprezach organizowanych przez mangowców. Jest szczęśliwa, że znalazła osoby, z którymi może nie tylko porozmawiać o swoich zainteresowaniach, ale i miło spędzić czas.

Mijają kolejne miesiące, zaczynają się wakacje, które w większości spędza w „dużym mieście”, wraz z nowymi znajomymi. Pojawiają się pierwsze zauroczenia, pierwsze związki – z chłopakiem lub dziewczyną, co kto woli.

Nasza bohaterka miło spędza czas i ma osoby, na których może polegać. Czuje się jak nowo narodzona. Równocześnie zauważa ogromną różnicę miedzy mangowcami i normalsami. Zastanawia się, jak wyglądało by jej życie, gdyby wybrała jednak tę drugą drogę, i myśl ta ją przeraża. Za nic w świecie nie oddałaby tego, co ma.

No to na tyle, w tym poście. Mam wrażenie, że jest jeszcze bardziej chaotyczny, niż poprzedni, dlatego znów postaram się go podsumować. Chodzi mniej więcej o to, że mangowcy to stworzenia stadne i bardzo dobrze czują się w grupie, jednak musi to być grupa tego samego gatunku. ”Pojedynczy”  mangowiec właściwie nie ma racji bytu, a nawet jeżeli „przetrwa”, jego życie będzie wyglądało tak, jak to opisałam w poprzednim poście.

Ten wpis miał już nieco weselszy wydźwięk niż poprzedni, prawda? A planuję jeszcze jeden, jeszcze weselszy. Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz